Menedżer w Erze koncepcji

1 sie

Menedżer w Erze koncepcji

Według Daniela H. Pinka, autora bestselera „Całkiem nowy umysł”, obecne stulecie będzie wiekiem sztuki i serca. Była to wtedy teza wydawałoby się szokująca, obserwując postępujący rozwój technologii, relatywizację wartości absolutnych przez postmodernistyczny liberalizm oraz „digitalizację” życia współczesnego człowieka.

Czy po upływie blisko 10 lat od publikacji książki jest nadal aktualna?

Podstawą tezy Pinka jest nowa teoria ewolucji społeczeństw.

U zarania ludzkości to biologiczne popędy pozwalały przetrwać człowiekowi, a szybka reakcja na działanie sił natury zapewniała zdobycie pożywienia i dach nad głową. Z czasem kiedy powstała własność, człowiek nauczył się współpracować, sprzedając swoją pracę i wymieniające jej efekty, w postaci pieniądza lub towaru, na inne potrzebne mu dobra. To czas nazwany umownie Erą Rolnictwa. Rozwój przemysłu i handlu w XIX wieku dał początek Erze Przemysłu. To czas wielkich fabryk, przemysłu ciężkiego i wydajnych linii montażowych. To prymat robotnika i pracownika fizycznego, silnego i sprawnego. Stanowiącego niezawodny element linii technologicznej. Druga połowa XX wieku to czas rozwoju gospodarek w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Kanadzie i Europie Zachodniej. Opartego na technologii informacyjnej, komputerze osobistym i Internecie. To prymat racjonalności, analitycznego myślenia, przetwarzania informacji i logicznego rozumowania. To czas programistów, inżynierów i wszystkich „lewopółkulowo myślących”, potrafiących tworzyć sekwencyjne powtarzalne schematy operacji. Era Informacji związana z postępem technologicznym i łatwym dostępem do informacji, stworzyła nową kategorię – pracownika wiedzy. Dobrze wykształconego użytkownika informacji.

A co zmieniło się w XXI wieku ?

Po pierwsze, najbardziej charakterystyczną cechą dużej części współczesnego świata jest dostatek. Pamiętam czasy, kiedy książki do szkoły kupowało się od starszych uczniów, zimą chodziło się w jednej kurtce a na wakacje jeździło się do babci na wieś. Fiat 125p był autentycznym wyznacznikiem społecznego statusu, rozmowy telefoniczne prowadziło się z automatu telefonicznego umieszczonego na klatce schodowej bloku, a kolorowy telewizor był rarytasem dostępnym nie w każdym domu. Ktoś powie, że na zachodzie było inaczej. Wystarczy porozmawiać z 50 latkami ze Stanów, aby przekonać się że i poziom zamożności Amerykanów w latach 70. znacząco różnił się od współczesności. A dziś: 2/3 Amerykanów posiada własny dom. Samochodów jest tam zarejestrowanych więcej niż kierowców. Przechowalnie na mniej potrzebne rzeczy to biznes wart 17 mld dolarów rocznie, co czyni tę branżę większą niż przemysł filmowy w tym kraju. A niepotrzebne rzeczy się wyrzuca. Stany Zjednoczone wydają na worki na śmieci więcej niż wynosi łącznie PKB blisko połowy krajów świata razem wziętych. Podobnych przykładów można przytaczać wiele. Z jednej więc strony ludzie w krajach rozwiniętych zarabiają więcej, a z drugiej przedmioty, które kupują, są tańsze niż ich odpowiedniki lata temu. Dotyczy to nie tylko sprzętu rtv, ale także odzieży i żywności. To powoduje, że staliśmy się wybredni, mając wręcz nieograniczony wybór. W czasach, w których parametry techniczne urządzeń różnych marek są podobne, przedmiot musi być oryginalny i wyjątkowy w swoim wyglądzie. Produkt musi być wizualnie piękny i emocjonalnie przekonujący. Musi nas poruszyć, zaciekawić, nieść za sobą jakąś obietnicę, ideę. Zadajmy sobie pytanie, co zdecydowało o wyborze tego, a nie innego modelu samochodu, ekspresu do kawy czy telefonu komórkowego, który ostatnio sobie kupiliśmy? Parametry techniczne czy „coś” jeszcze? To dlatego coraz częściej do projektowania przedmiotów codziennego użytku zatrudnia się znanych projektantów, którzy maja poruszyć nasze emocje i poczucie piękna.

Czy jednak wzrost zamożności przyczynił się do większego zadowolenia z życia? Otóż nie. Badania Amerykanów w latach 1965-1995 pokazały, że choć dochód na głowę zwiększył się dwukrotnie w ciągu 30 lat, o tyle procent ludzi w pełni zadowolonych z życia nie zmienił się i stale oscyluje w granicach 30%. To paradoks dobrobytu, z którym ludzie próbują sobie radzić poszukując „głębszego sensu”. Ktoś powie, że w Polsce jest inaczej. Otóż nie. Wystarczy prześledzić badania CBOS. W jednym z regularnie prowadzonych badań, CBOS pyta Polaków: „Czy może Pan/i powiedzieć o sobie, że należy Pan/i do ludzi raczej szczęśliwych? W 1999 r. twierdząco odpowiedziało 31%, a w roku 2014, 39% respondentów. Na pytanie o to czy jesteś zadowolony/a ze swoich dochodów, w roku 1999, 14% Polaków odpowiedziało, że tak. W roku 2014 było ich już 29%. Tak więc, dwukrotnemu wzrostowi zadowolenia z sytuacji finansowej w badanym okresie, towarzyszył wzrost poczucia zadowolenia z życia tylko o 8 p.p.

Andrew Delbanco z Columbia University zauważył to pisząc: „najbardziej uderzającą cechą współczesnej kultury jest niezaspokojenie pragnienia transcendencji”. Na gruncie filozofii, czołowy liberalny myśliciel XX w. Isaiah Berlin, nazywał potrzebę istnienia prawdy transcendentnej i jednocześnie konieczność jej relatywizacji, podstawowym dylematem współczesnego liberalizmu. Pisał: „Kultura liberalna uczy nas, iż mogą istnieć zasady święte, chociaż nietrwałe i nieabsolutne, że w życiu społecznym istnieją pryncypia, o które trzeba walczyć w poczuciu ich świętości, nie roszcząc sobie praw do nadbudowania nad nimi konstrukcji w jakikolwiek sposób zakorzenionej w absolucie. Bronimy ich, ponieważ są owocem cywilizacji i kultury, z którą się utożsamiamy, która nas nazywa i urzeczywistnia najwyższe wartości.” Konsekwentna walka liberalizmu z religią, nie jest w stanie zniszczyć ludzkiej potrzeby duchowości i wspólnotowości. Kultowe marki tworzą własne ideologie i gromadzą rzesze fanów nie tylko dla walorów użytkowych, ale dla równie ważnego przesłania. Czy „wyznawcy” Appla, gromadzący się w „społeczność jabłuszka”, oddani ambasadorzy swojej marki, nabywający jej nowinki, cierpliwie wystane w tasiemcowych kolejkach czy – jak to pokazał jeden z filmów o nowym kulcie – tatuujący sobie jabłuszka i nadający imiona swoim dzieciom zaczerpnięte z nazw produktów potentata, to nie „wierni” szukający wspólnych wartości i bliskości poczucia wspólnotowości?  Wystarczy również popatrzeć na rozwój szkół jogi i medytacji na całym świecie, popularność konkursów tańca, programów uczących przyrządzania i estetycznego serwowania potraw czy szeroką gamę czasopism i literatury poruszającej potrzebę piękna i duchowość współczesnego człowieka. Jaka logiczna potrzeba oświetlenia sprawia, że Amerykanie wydają rocznie na świece ponad 2,4 mld dolarów?

Po drugie, outsourcing. Dziś programiści z takich krajów jak Indie, Filipiny, czy Chiny, stanowią silną konkurencje dla swoich kolegów ze Stanów czy Europy Zachodniej. To, co decyduje o ich przewadze, to oczywiście koszty pracy. Skoro, jak zauważono młodzi informatycy z Indii robią to samo lub nawet szybciej za pensję sprzedawcy w amerykańskim hipermarkecie, nie dziwi lęk przed outsourcingiem. O skali zjawiska niech świadczy fakt, iż każdego roku szkoły wyższe w Indiach wypuszczają 350 tys. inżynierów. Outsourcing jest dziś powszechny. Dotyczy już nie tylko pisania oprogramowania czy usług call cetre. Banki zlecają dokonywanie analiz matematycznych i finansowych. Reuters zatrudnia poza granicami kraju pracowników redakcyjnych niższego szczebla. Firmy zlecają rozliczanie płac, przygotowywanie zeznań podatkowych, usługi księgowe, analizy prawne czy nawet ocenę zdjęć rentgenowskich pacjentów szpitali. Jak powiedział dyrektor naczelny GE Indie, tylko wyobraźnia ogranicza obecnie zakres prac które mogą być przedmiotem outsourcingu.

Po trzecie, automatyzacja. W ubiegłym wieku maszyny zastąpiły pracę ludzkich mięśni. W obecnym stuleciu komputery są w stanie zastąpić każdą pracę, którą da się rozbić na powtarzalne czynności. Nawet, księgowy, lekarz czy prawnik, mające do tej pory opinię niezagrożonych profesji, zmienią swoje oblicze. Wystarczy przecież zajrzeć do Internetu, aby skorzystać z darmowego oprogramowania do prowadzenia księgowości firmy. W razie potrzeby konsultant w formie chata odpowie na wszelkie wątpliwości. Dziś pacjent po skorzystaniu z Google’a, wie o niuansach chorób czasem więcej niż jego lekarz. Ale na tym nie koniec. Wyobraźmy sobie rutynowe przypadki „za jakiś czas”. Dopada nas jesienne przeziębienie. Dysponujemy urządzeniem podobnym do dzisiejszych domowych aparatów do mierzenia poziomu cukru dla chorych na cukrzycę, które na podstawie kropli krwi poda podstawowe wyniki morfologii i crp. Następnie za pomocą wejścia usb podłączamy aparat do komputera, który łączy się z wybranym portalem i przekazując wyniki z naszego aparatu. Wypełniamy krótką ankietę i (o ile to konieczne) konsultujemy się z lekarzem via Skype. Recepta jest automatycznie przesyłana do wybranej przez nas apteki, z którą uzgadniamy sposób dostarczenia leków. Sciene fiction? Myślę, że już niedługo może to być rzeczywistość. Lekarz w obecnej roli „ankietera” zbierającego fakty o naszych objawach (wyliczono iż średnio lekarz przerywa pacjentowi jego opowieść o dręczących go dolegliwościach po 23 sekundach, domagając się odpowiadania na krótkie konkretne pytania niczym z ankiety), zostanie przejęta przez technologię. Nie dziwi więc rozwój „medycyny narracyjnej” zapoczątkowany na początku obecnego stulecia w Stanach. To jest diagnozowania schorzeń na podstawie uważnego słuchania opowieści pacjenta o swojej chorobie, z której następnie dzięki empatii i uwadze poświęconej choremu, lekarz jest w stanie dowiedzieć się więcej i trafniej o stanie zdrowia. A co z prawnikami. I znów Internet jest źródłem wiedzy pełnym opisów przypadków, poradników czy wzorów umów, wniosków i pozwów, a poradę otrzymamy drogą mailową. Adwokaci przestaną pisać proste pozwy i umowy, a będą się musieli zająć bardziej skomplikowanymi przypadkami, mediacją, reprezentacją klienta na sali rozpraw.

Co to oznacza dla mieszkańców rozwiniętych krajów ?

Daniel Pink twierdzi, że życie zawodowe ludzi z Ameryki Północnej, Europy i Japonii zmieni się radykalnie. Twierdzi że: „Jeśli standardowe, rutynowe lewopółkulowe prace, takie jak różnego rodzaju analizy finansowe, radiologia, programowanie komputerowe można zrobić za dużo mniej za granicą i mogą one natychmiast być dostarczone do klientów za pośrednictwem łączy optycznych, to właśnie się stanie (…) To jest właśnie to, co stało się z rutynową masową produkcją, którą przeniesiono za ocean w drugiej połowie dwudziestego wieku. I podobnie jak ci pracownicy musieli posiąść nowe umiejętności i nauczyć się zginać piksele zamiast stali, wielu z dzisiejszych pracowników umysłowych będzie również musiało posiąść nowy zestaw umiejętności. Będą musieli robić to, czego równie dobrze nie zrobią pracownicy za granicą za o wiele mniejsze pieniądze, używając prawoukierunkowanych możliwości np. zawiązywanie relacji zamiast wykonywania transakcji, sprostanie nowym wyzwaniom zamiast rozwiązywania rutynowych problemów, tworzenie szerszego obrazu zamiast analizowania pojedynczego składnika.”

XXI wiek to właśnie nowa era, Era Koncepcji. W której przyszłość należy nie tylko do projektantów, wynalazców, gawędziarzy, artystów i animatorów, ale także do empatycznych myślicieli, emocjonalnie inteligentnych, kierujących się prawą półkulą profesjonalistów, od doradców, terapeutów przez nauczycieli i stylistów do utalentowanych sprzedawców. Ludzi z dominacją prawej półkuli mózgu. Odpowiadającej za rozpoznawanie zależności i interpretację emocji. Intuicyjnej. Budującej całościowy obraz, rozumiejącej metafory, specjalizującej się w kontekście, rozumiejącej niewerbalne sygnały, emocje i wskazówki otoczenia. Ta tendencja jest już wyraźnie widoczna za oceanem. W Stanach Zjednoczonych, liczba grafików wzrosła dziesięciokrotnie w ciągu dekady. Więcej Amerykanów pracuje obecnie w sztuce, rozrywce i projektowaniu, niż jako prawnicy, księgowi czy audytorzy. Już dziś 25% PKB Stanów Zjednoczonych to reklama, doradztwo i konsulting.

Oprócz czynników związanych z globalizacją, która wysyła prace umysłowe za granice i rozwojem technologii, który eliminuje lub automatyzuje niektóre typy prac, co opisałem powyżej, niebagatelny wpływ na kompetencje pożądane w Erze Koncepcji ma demografia. Według danych ONZ, Amerykanin, Kanadyjczyk, Japończyk czy Europejczyk (żyjący na zachód od Odry) z dużym prawdopodobieństwem dożyje osiemdziesięciu i więcej lat. Starzenie się społeczeństw przyspiesza proces przemian. Psycholog David Wolfe pisze na ten temat: ”Kiedy ludzie dojrzewają, ich wzorce poznawcze stają się mniej abstrakcyjne i bardziej konkretne, czego skutkiem jest wyostrzenie poczucia rzeczywistości, zwiększenie zdolności do emocji, a także wzmocnienie poczucia przywiązania.” Słowem, kiedy człowiek się starzeje, kładzie w swoim życiu większy nacisk na wartości, które mógł zaniedbywać w pogoni za materialnym dobrobytem, karierą i zakładając rodzinę. Częściej zastanawia się nad celem i sensem życia. Nie dziwi więc ogromny przyrost w „zawodach opiekuńczych”, wymagających nowych empatycznych kompetencji. Pielęgniarz, fizjoterapeuta czy opiekun osoby starszej. W wyniku niedoboru kobiet, liczba mężczyzn w zawodzie pielęgniarza w Stanach Zjednoczonych w ciągu 15 lat podwoiła się od połowy lat 80., zaś wg prognoz Amerykańskiego Biura Pracy z 2012 roku, profesją, na którą będzie największe zapotrzebowanie w ciągu najbliższych 8 lat, będzie opiekun osoby starszej.

Co te wszystkie zmiany oznaczają dla menedżerów?

Oprócz nowego podejścia do motywacji, które zarysowałem w jednym z moich artykułów w „Gazecie Bankowej”[1], należy zwrócić na kilka niezbędnych umiejętności, o które musi uzupełnić swoje lewopółkulowe rozumowanie menedżer XXI wieku, aby odnieść sukces.

Dwie podstawowe umiejętności jakim powinien posługiwać się na co dzień to: High Concept i High Touch. High Concept, jak pisze Pink: „wymaga zdolności do tworzenia artystycznego i emocjonalnego piękna, do wykrywania wzorców i możliwości, do tworzenia przyjemnej narracji, a także do łączenia pozornie niepowiązanych ze sobą pomysłów w jeden nowy”. High Touch , natomiast: „wymaga umiejętności odczuwania empatii, zrozumienia subtelności ludzkich interakcji, znalezienia radości w sobie samym i przelania jej innym, wyjścia poza codzienność w poszukiwaniu celu i sensu”.

Kolejnych sześć kompetencji, to odpowiedniki sześciu zmysłów jakimi powinien się kierować współczesny lider.

Projektowanie. Nie wystarczy, aby produkt był funkcjonalny i tani. Musi być piękny, dziwaczny, emocjonalnie angażujący. Kiedyś firmy konkurowały jakością i, lub ceną. Dziś to „bilet wstępu” na rynek, oczywistość i niezbędny warunek, podobnie jak iloraz inteligencji dla menedżera. Estetyka staje się sposobem na wyróżnienie się i tworzenie nowych rynków.

Opowiadanie historii. Łatwiej zapamiętujemy historie, jako wzory doświadczeń niż fakty. Skoro fakty są dostępne dla każdego na kliknięcie myszką, przemawianie liczbami nie porywa. Prawdziwego znaczenia nabierają opowiadania o produktach, zdarzeniach, ludziach, łączące informację, wiedzę, kontekst i emocje. To możliwość zatrzymania uwagi i skupienia się na przekazie. Emocjonalnie opowiedziana historia staje się sposobem na oryginalność. Metafora stosowana jako środek do tworzenia empatycznych połączeń, jako sposób na przekazywanie nowych doświadczeń, w celu pozyskania zainteresowania i uwagi innych.

Widzenie pełnego obrazu. To zdolność poskładania fragmentów w całość. To jak składanie dźwięków poszczególnych instrumentów w brzmienie orkiestry. To wykrywanie szerszych zależności, związków pomiędzy z pozoru nie związanymi ze sobą dziedzinami. Sprawne poruszanie się w meandrach różnych możliwości wyboru, natłoku bodźców i informacji. Dostrzeżenie szerszego obrazu i odkrycie tego, co naprawdę istotne. Wszechstronność zamiast specjalizacji. Nowy „człowiek renesansu” nie ograniczony do swojej dziedziny, poszukujący, otwarty, czerpiący z doświadczeń innych dyscyplin. Przekraczający granice, kreatywny, widzący zależności, których nie widzą inni. Łączący je w nową jakość. Wyławiający z chaosu niezbędne informacje i trendy, wybiegający w przyszłość, myślący strategicznie. To wreszcie umiejętność dostrzegania związków pomiędzy związkami. To rozumowanie intuicyjne, kontekstowe bardziej niż proste zależności „jeśli – to”. To dostrzeganie pełnego obrazu nazywane Myśleniem Systemowym lub Myśleniem Całościowym.

Empatia. Już Daniel Goleman w latach 90. XX wieku wskazywał na inteligencję emocjonalną jako podstawę sukcesu w biznesie i zarządzaniu. Dziś ta cecha jest jeszcze bardziej pożądana. Komputery i internet dostarczą każdą informację, jednak nie są w stanie wytworzyć empatii, a pracownikowi na innym kontynencie trudno jest ją posiąść. Odczuwanie i interpretowanie emocji innych ludzi, daje możliwość docierania do ich motywów, wpływania na ich zachowanie, łagodzenie napięć, rozwiewanie wątpliwości, słowem budowanie zaufania i lojalności. Złość, smutek, lęk, zaskoczenie, obrzydzenie, pogarda, czy szczęście to podstawowe emocje, które jak dowodzą badania dadzą się wyczytać na twarzy. W dodatku są uniwersalne, niezależne od szerokości geograficznej czy kultury.

Radość. W pracy opartej na kreatywności, połączenie działania i zabawy daje najlepsze rezultaty. Zabawa i dobry nastrój stają się ważnymi elementami pracy, biznesu i dobrego samopoczucia. Wystarczy popatrzeć na wyposażenie biur Google, aby zrozumieć jaką rolę kreatywności odgrywa dobra atmosfera, wystrój pomieszczeń, kolory i swoboda w miejscu pracy. Gry, stają się coraz bardziej dochodowym biznesem na całym świecie (wystarczy przytoczyć światowy sukces polskiej gry „Wiedźmin” i „Wiedźmin2”). W celu zwiększenia rekrutacji, zamiast wydawać pieniądze na kampanie reklamowe w prasie i tv, armia amerykańska wypuściła za darmo grę America’s Army, która dziś ma 2 mln zarejestrowanych użytkowników. Dziś Amerykanie wydają więcej na gry video niż na bilet do kina. Humor, zręcznie używany, smaruje tryby zarządzania, jak zauważa Fabio Sala z Harvard Business Review. „Redukuje wrogość, odpiera krytykę, zmniejsza napięcie, poprawia morale i pomaga przekazać trudne wiadomości” –dodaje.

Sens istnienia. Żyjąc w czasach dostatku, nieporównywalnym z żadnym innym okresem w dziejach, ludzie więcej czasu mogą poświęcić na poszukiwanie sensu. Wartości materialne staja się w rozwiniętych krajach czymś podstawowym i osiągalnym. To skłania ludzi do szukania jakości i pełnego wyrażania siebie. Praca, aby porwała, musi być dziś nie tylko dobrze płatna, ale przede wszystkim prowadzić do realizacji jakiegoś niematerialnego, wyższego celu. Jak napisał w 2004 roku Rich Karlgaard, na łamach Forbes’a: „To następny cykl biznesu. Pierwsza pojawiła się rewolucja jakości w latach dziewięćdziesiątych, a następnie „Tania Rewolucja”, która dramatycznie zredukowała ceny towarów i pozwoliła ludziom na całym świecie na posiadanie telefonów i dostępu do internetu. A co teraz ? Sens. Cel. Głębsze doświadczenie życiowe. Używaj takiego wyrazu lub wyrażenia, jakiego sobie życzysz. Ale pamiętaj, że konsumenci coraz bardziej pragną tych cech. Pamiętaj o swoim Abrahamie Maslovie i swoim Viktorze Franklu[2]. Postaw na to swój biznes.”

Zamiast podsumowania:

Niech więc każdy z menedżerów zada sobie już dziś trzy podstawowe pytania:

1/ Czy ktoś za granicą może naszą pracę zrobić lepiej i taniej?

2/ Czy komputer może nasze zadania wykonać szybciej?

3/ Czy nie obchodzi mnie realizacja duchowych pragnień moich klientów?

Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedź jest twierdząca, czas to zmienić. Pora redefiniować swój biznes, swoją postawę i zacząć rozwijać nowe kompetencje menedżera. Era Koncepcji potrzebuje emocjonalnie inteligentnych wizjonerów, potrafiących zaplanować, podjąć decyzję i znaleźć chętnych, którzy z własnej woli, motywowani wewnętrznie, poświęcą swój czas i talent na wspólną z nim pracę.

Marek Gliwny

[1] Gliwny, M. (2013). Kryzys przywództwa i co dalej. Gazeta Bankowa, 2, 108-111.

[2] Austriacki psychiatra, autor teorii dobrego samopoczucia i przełomowej książki „Ludzkie Poszukiwanie Sensu”. Na bazie własnych obozowych doświadczeń dowodzi, że tym co motywuje ludzi nie jest ani uzyskanie przyjemności, ani uniknięcie bólu, a dostrzeżenie sensu we własnym życiu. Wskazywaniem jako nadrzędnych potrzeb wyższego rzędu, różni się krańcowo w swojej teorii od Maslova, który w latach 50. XX w. warunkował występowanie potrzeb wyższego rzędu od osiągnięcia potrzeb fizjologicznych i bezpieczeństwa.


Leave a Reply